22 kwietnia 2008

Edukacja domowa

Co to w ogóle jest, ta edukacja domowa?


No cóż, skoro mama nie znalazła dotąd czasu, żeby napisać pierwszego posta, to muszę go napisać, żeby nie było że tu nic nie ma. ;)
A skoro to jest pierwszy post, wypadałoby, żeby jakoś opisać, z czym w ogóle mamy do czynienia.
Najlepiej chyba zrobię, jeśli posłużę się oficjalnym stanowiskiem zamieszczonym naszej flagowej stronie internetowej:
Edukacja domowa jest to nauczanie dzieci przez ich rodziców lub opiekunów oraz wyznaczone przez nie osoby, odbywająca się poza systemem edukacji szkolnej.

Ujmując tą kwestię prościej, dzieci edukowane domowo nie chodzą do "normalnej" szkoły, publicznej, społecznej czy prywatnej, lecz uczą się same z pomocą i pod kierunkiem swoich rodziców lub opiekunów. W początkowym etapie nauczania, gdy dzieci uczą się czytać, pisać i liczyć, wkład rodziców jest zazwyczaj większy, z czasem, gdy dzieci już dobrze czytają, więcej czasu spędzają ucząc się samodzielnie, a rodzice w większym stopniu koncentrują się na udostępnianiu im odpowiednich zasobów umożliwiających naukę.
Nauka odbywa się nie tylko w domu i nie tylko pod okiem rodziców. Bardzo często uzupełniana jest "wyjazdami w teren", podróżami, zwiedzaniem, uprawianiem rozmaitych rodzajów hobby i sportów, uczestnictwem w dodatkowych zajęciach, kołach zainteresowań, drużynach harcerskich. Często zdarza się, że dzieci edukowane domowo odwiedzają inne dzieci edukowane domowo, by spędzić razem czas czy uzupełnić wiedzę w dziedzinach, w których ich rodzice nie czują się najmocniejsi. Zdarza się również, że rodzice grupy dzieci dzielą się odpowiedzialnością za edukację dzieci w określonych obszarach tematycznych lub wynajmują na jakiś czas nauczyciela specjalizującego się w wybranym przedmiocie.

Ale przecież nikt tego nie robi, to szaleństwo...

No niezupełnie. Według oficjalnych danych w Polsce jest co najmniej 100 rodzin uczących dzieci tą metodą, ale MEN nie publikuje żadnych raportów na ten temat, więc dane mogą być niepełne. Tyle w Polsce - w Stanach tą metodą uczy się już kilka milionów dzieci, stamtąd też pochodzi sama metoda.

Ale czy to legalne, moralne, etyczne itp.?


Jak najbardziej. Znowu zacytuję z wyżej wspomnianej strony:
Edukacja domowa (określana jako "spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą") jest rozwiązaniem dopuszczonym w polskim systemie prawnym, choć praktykowanym przez niewielką liczbę polskich rodzin. Dziś edukację domową w Polsce umożliwia art. 16 ust. 7a. i 8. ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty w następującym brzmieniu:

"7a. Na wniosek rodziców dyrektor szkoły, o której mowa w art. 14b ust. 2, może zezwolić na spełnianie przez dziecko obowiązku, o którym mowa w art. 14 ust. 3, poza przedszkolem albo oddziałem przedszkolnym oraz określić warunki jego spełniania, uwzględniając konieczność uzyskania przez dziecko przed rozpoczęciem spełniania obowiązku szkolnego opinii publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej.

8. Na wniosek rodziców dyrektor publicznej szkoły podstawowej lub gimnazjum, w obwodzie których dziecko mieszka, lub dyrektor szkoły ponadgimnazjalnej, do której dziecko uczęszcza, może zezwolić na spełnianie przez dziecko odpowiednio obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą oraz określa warunki jego spełniania. Dziecko spełniając odpowiednio obowiązek szkolny lub obowiązek nauki w tej formie może otrzymać świadectwo ukończenia poszczególnych klas danej szkoły lub ukończenia tej szkoły na podstawie egzaminów klasyfikacyjnych przeprowadzonych przez szkołę, której dyrektor zezwolił na taką formę spełniania obowiązku szkolnego lub nauki.",

oraz art. 48 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej stanowiący, że

"1. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania."
Jak więc widać etyczność edukacji domowej jest nawet zagwarantowana w prawie polskim ;)

No i co dalej?


Jeśli po przeczytaniu tego posta stwierdziliście, że to coś dla was, polecam zapoznanie się ze stroną, do której link podawałem wielokrotnie wyżej, jest też w tytule. Możecie się też skontaktować z Moją Mamą, ale to jest opcja raczej dla wytrwałych, bo ma ma taki bałagan w skrzynce, że aż strach. ;p
Jeśli zaś Was to nie rusza, i wolelibyście żeby Wasze dzieci nadal kisiły się w szkole, ew. nie macie dzieci, to proszę bardzo, ja was nie zmuszę...
Ale znam kogoś, kto zrobi to z chęcią... }:]

6 komentarzy:

  1. Z tego co zdążyłam zauważyć w programie "zamiana żon"(proram amerykański typu reality) - edukacja Amerykanów uczonych tych systemem jest na poziomie trzeciej klasy szkoły podstawowej. To znaczy myślą,że Europa to gdzieś blisko Chin :)
    Rywalizacja w grupie rówieśniczej zawsze zwiększa poziom, ale też nie każdy sobie radzi. W Stanach są dość duże odległości od budynków mieszkalnych do szkół, stąd popularność tego systemu. Edukacja domowa jest po prostu tańsza. U nas zdało by to egzamin w społeczności wiejskiej,ale mogło by to pogorszyć sytuację zamiast polepszyć... szkoła to nie tylko nauka, to też pierwszy moment zetknięcia się ze społecznością. Człowiek wychowany poza "grupą" może (ale nie musi) mieć potem problemy ze zrozumieniem pewnych mechanizmów społecznych. Ale też może się od paradoksalnie nich uchronić (nie wszystkie mechanizmy społeczne są fajne). Weźmy skłonność do linczu, skłonność do rasizmu itp. Wydaje mi się,że ten sposób nauczania może dobrze wpłynąć na rozwój jednostki wybitnie uzdolnionej w jakimś kierunku. W zwykłej szkole będzie się nudzić, a za swoje dobre wyniki będzie nazywane kujonem. A to przecież nie o to chodzi. Czyli tę sprawę rozwiązywałabym indywidualnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co zdążyłam zauważyć w programie "zamiana żon"(proram amerykański typu reality) - edukacja Amerykanów uczonych tych systemem jest na poziomie trzeciej klasy szkoły podstawowej. To znaczy myślą,że Europa to gdzieś blisko Chin :)
    Więc ciekawe jakie wyniki miały osoby uczące się w szkole.
    Ciekawe też, dlaczego np. Harvard wręcz szuka osób uczących się w domu, i od razu na starcie proponuje im miejsce na uczelni.

    Rywalizacja w grupie rówieśniczej zawsze zwiększa poziom, ale też nie każdy sobie radzi.
    To nieprawda że Edukacja Domowa wyklucza działanie w grupie rówieśniczej, ja na przykład jestem aktywny w ZHR, chodzę na kółka, często też spotykam się z osobami ze starej szkoły, coraz częściej też z nowej (rozpoczęcie przeze mnie tej formy edukacji wiązało się z przeprowadzką, oraz zmianą szkoły), chodzę też na WF-y, co tydzień na naukę pływania na basen, oraz 3 razy w tygodniu na zajęcia do Pałacu Kultury. ale muszę przyznać, że to był jeden z moich głównych argumentów przeciwko Edukacji Domowej dla mnie.

    ale nie przeszło ;)

    Edukacja domowa jest po prostu tańsza.
    tym bardziej, że i tak musisz kupić podręczniki, a pieniądze i tak dostaje szkoła
    czysty zysk

    szkoła to nie tylko nauka, to też pierwszy moment zetknięcia się ze społecznością.
    i oswojenie z tym, że mycie głowy w toalecie to normalka

    Wydaje mi się,że ten sposób nauczania może dobrze wpłynąć na rozwój jednostki wybitnie uzdolnionej w jakimś kierunku. W zwykłej szkole będzie się nudzić...
    co to to prawda ;)

    ...a za swoje dobre wyniki będzie nazywane kujonem.
    niekoniecznie. sama piszesz w jakimś kierunku. a jak ktoś jest lepszy w np. z matmy, trudno oczekiwać żeby był prymusem z angielskiego, polskiego i historii.
    szkoła wychowuje, ale też narzuca pewien schemat. jesteś inny, totalnie nie łapiesz algebry? ale też pozytywnie wychylasz się w jakiejś dziedzinie? w szkole to nie przejdzie, bo nauczyciele wolą, by wszyscy byli na jednakowym poziomie.
    bo tak jest im łatwiej uczyć.
    i co z tego, że ktoś ma z np. informatyki i biologii 6-tkę, kiedy średnia i tak wychodzi 3,16, a przecież to średnia się liczy, nie wyjątkowe zdolności z jakiejś dziedziny.
    ja jestem dobry z matmy. przerabiałem wszystko szybciej, więc na lekcjach nie miałem co robić. czytałem książki, pisałem smsy, ale przez to miałem niższą ocenę z matmy.
    bo przeszkadzałem innym się uczyć.

    Czyli tę sprawę rozwiązywałabym indywidualnie.
    oczywiście, że Edukacja Domowa nie jest dla wszystkich, dla mas. wskazane jest wyższe wykształcenie rodziców, często taką formę edukacji wybierają nauczyciele i wychowawcy (patrz inne blogi). nie każdy może uczyć, ani być uczonym tą metodą, tak jak nie każdy się nadaje na polityka (ok, ok, zły przykład ;p ), albo na nauczyciela (tak już lepiej? ;) ).

    Dobra, ale co w takim razie z sytuacją, kiedy to rodzice są mocni z polskiego, a słabi z algebry, więc dziecka w tym kierunku nie poduczą? o tym w jednym z kolejnych postów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prowadzone w tych krajach badania wykazują iż dzieci uczone w domu przez rodziców osiągają lepsze wyniki w nauce niż ich rówieśnicy uczęszczający do szkół. Z tego powodu związki zawodowe nauczycieli szkół publicznych na ogół zwalczają nauczanie domowe domagając się jego delegalizacji.
    Źródło - Wikipedia

    jeszcze link: http://www.edukacjadomowa.piasta.pl/czy_wiesz.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego amerykańskiego szoł wychodziło,że dzieci uczone w domu były dużo do tyłu za tymi ze szkoły. Nie wymyśliłam sobie tego. Tak po prostu się okazało podczas tego programu. Rodzice im za bardzo pobłażali, w rezultacie dzieci uczyły się trzy godziny w tygodniu!
    Poza tym nie wiem skąd się bierze u Ciebie strach przed szkołą. Jakby to było więzienie, gdzie wszystkie dzieci to degeneraci. Za bardzo czarno-biało to odbierasz. 99% moich miłych wspomnień z dzieciństwa jest związanych ze szkołą lub koloniami, mimo że byłam wyśmiewana za moje odstające uszy czy parę razy ktoś mnie szturchnął. Przynajmniej nie wyrastałam pod kloszem i po dziś dzień umiem sobie radzić gdy ktoś mnie zaatakuje. Nie wiem czy bym to potrafiła gdybym spotykała rówieśników tylko na podwórku. Zresztą dziś dzieci nie bawią się na podwórkach. Skąd wzięłabym przyjaciół? To ma sens na zadupiu, gdzie dzieciak musi pokonywać dziesiątki kilometrów, ale w mieście? Potem dzieciak będzie się bał obcych , będzie nieufny i będzie marzył o zamieszkaniu na strzeżonym osiedlu... zgroza.... To oczywiście skrajna sytuacja... wszystko ma swoje dobre i złe strony. Ale nauka w domu to nie jest sielanka. Znałam kiedyś dziewczynkę, była na koloniach jak i ja. Miała słabe zdrowie i dlatego uczyła się w domu. Strasznie się żaliła (wylądowałyśmy na noc w izolatce, jej się coś stało z wątrobą chyba, a ja zemdlałam z upału),że nie ma prawdziwej przyjaciółki. Że marzy by chodzić do szkoły z innymi, że marzy o lekcjach wuefu i wspólnych grach i zabawach... te kolonie to była dla niej cudowna rzecz. Płakała gdy musiała wracać do domu. Nie chodziło o to,ze źle jej było w tym domu z rodzicami. Tęskniła za tym, co w zwykłej szkole dziecko ma podane na tacy.... szkoła to nie tylko skarbonka wiedzy. Czasem warto spytać dziecko czy podoba mu się nauka w domu, czy wolało by się uczyć z innymi dziećmi.
    Jedno powie tak, inne powie nie. I o to chodzi by takie decyzje podejmować razem Z nim, a nie ZA niego. To w końcu jego życie, prawda?
    Pozdrawiam i co złego to nie ja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Amerykanie, niektórzy, zwłaszcza ci z telewizji nie radzą sobie może z ED.
    Jednak nie tylko Amerykanie są na świecie.Z jednego przykładu tyle wniosków...?!!!

    zapraszam do mnie na bloga www.naukapozaszkola.blog.onet.pl
    u mnie nikt nie pisze takich komentarzy, a szkoda...

    pozdrowienia dla Niewiarowskich!
    Trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyniki takich badań wychodzą lepiej bo po prostu odsetek ludzi uczących się w domach jest niższy. Poza tym osoby uczące się w domu zazwyczaj osiągają dobre wyniki (słabsi uczniowie nie dadzą sobie rady z edukacją w domu). Wątpię również by Harvard oferował komuś coś więcej, tylko dlatego, ze uczył się w domu. Obowiązki rekrutacyjne na studia dotyczą wszystkich. Widać że autor tego bloga miał chyba nieprzyjemność uczęszczać do szkoły wręcz patologicznej, skoro miało tam miejsce zmywanie głowy pod sedesem. Ja też byłem i jestem często wyśmiewany, ale to jest część życia. Nie można się spodziewać, że cały czas będzie miło i pięknie. Czasem jest dobrze a czasem gorzej i trudno. Myślę, że edukacja domowa jest dobra szczególnie dla osób, z samodyscypliną i samozaparciem. Dla mnie samo przebywanie w grupie jest swojego rodzaju przyjemnością i wyróżnieniem i ja chyba nie dałbym rady kształcić się w domu.

    OdpowiedzUsuń

Możesz użyć niektórych tagów HTML, takich jak , ,